GMO – oczekiwania i fakty widziane z perspektywy pp. prof. prof. K. Wiąckowskiego i G. Cichosz – replika

 

Tomasz Twardowski 

Instytut Chemii Bioorganicznej PAN, Poznań

W poprzednim wydaniu Hodowcy Bydła opublikowany został artykuł pp. profesorów: Stanisława Więckowskiego oraz Grażyny Cichosz na temat oczekiwań i faktów związanych z GMO. Poniżej prezentujemy artykuł polemiczny p. profesora Tomasza Twardowskiego z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu. Obydwie publikacje pozostawiamy Państwa ocenie. Oczekujemy na dalsze komentarze w sprawie wykorzystania roślin modyfikowanych genetycznie w żywieniu zwierząt.

 

 

Zapewne wszystkie osiągnięcia i sukcesy, genialne wynalazki, innowacyjne rozwiązania powodują opory, strach i niechęć części społeczeństwa, a nie zachwyt, uwielbienie, przekonanie o rozwiązaniu wszelkich problemów u innych. Niewątpliwie największym [albo: jednym z największych] osiągnięciem farmacji XX wieku były [i nadal są] – antybiotyki. Jednakże powszechne stosowanie, a raczej ich nadużywanie, spowodowało zmodyfikowanie szczepów bakterii, których zwalczanie wymaga … nowych, lepszych udoskonalonych antybiotyków. Patrząc wstecz możemy podać liczne przykłady wynalazków, których efektów społeczeństwo się obawiało, którymi straszono, gdzie zapowiadano straszliwe efekty godne apokalipsy, jak przykładowo: motoryzacja, pociągi parowe, elektryczność i wiele innych. W pełni współcześnie również obserwujemy takie straszenie: „okrutne” efekty stosowania kuchenek mikrofalowych czy też niszczące efekty stosowania komputerów oraz telefonii komórkowej – to historie znane zapewne każdemu Czytelnikowi tego tekstu. No, a od kilku lat grozę sieje GMO, czyli genetycznie zmodyfikowane organizmy [takie jest prawidłowe tłumaczenie tego skrótu w języku polskim], które służą nie tylko do produkcji rolnej [żywności, biomateriałów, bioenergii], ale także leków [hormonów], środków diagnostycznych [przeciwciała monoklonalne] czy też oczyszczają środowisko [np. po katastrofie tankowca z ropą naftową].
Tekst dwojga Autorów budzi duże zaniepokojenie i zastanowienie. Przyczyną tego niepokoju jest niesolidność i tendencyjność przedstawianych danych. Natomiast zastanawia swoboda interpretacji i założenie, że Czytelnik przyjmie wszystko, co zostanie napisane.
Artykuł jest zbyt obszerny, aby polemizować ze wszystkimi zabawnymi informacjami, dlatego komentarze będą dotyczyć tylko dwóch pierwszych stron maszynopisu. Zapewne to wystarczy, aby nabrać dystansu do prezentowanych informacji i wypracowania własnej opinii przez Czytelnika.
Najpierw sprawa zasadnicza, czyli referencje [złożone przez Autorów w Redakcji). Pierwszym źródłem wiedzy są … filmy, przygotowane przez organizacje, potocznie określane jako „zielone” i przedstawiające okrutne metody gangsterskich koncernów biotechnologicznych. Zestaw artykułów naukowych pomija natomiast jakiekolwiek publikacje Komisji Europejskiej, Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) czy też Administracji USA ds. Żywności i leków {FDA). No cóż, Autor ma prawo wyboru literatury. Jednakże zasadnicze wątpliwości budzi brak literatury do omawianych w tekście wyników A. Pusztaia i Iriny Ermakovej. W tym pierwszym przypadku [Arpada Pusztaia] jedyna publikacja naukowa zawarta w bardzo poważnym piśmie medycznym „The Lancet” opatrzona została sześcioma! negatywnymi recenzjami, jednogłośnie stwierdzającymi, że praca nie spełnia kryteriów naukowych. Natomiast Irina Ermakova nie ma żadnej publikacji naukowej w piśmie recenzowanym. Natomiast dostępna jest bogata literatura poświęcona zagadnieniom biobezpieczeństwa produktów inżynierii genetycznej w odniesieniu zarówno do człowieka, jak i środowiska. Unia Europejska w minionych 25 latach kosztem ponad 500 mln euro finansowała badania realizowane przez ponad 500 grup badawczych. Zapewne przez nieznajomość [trudno posądzać o brak wiedzy lub złą wolę] Autorzy tych prac nie cytują. Te dane naukowe stanowią podstawę do prostego stwierdzenia, że korzystanie z GMO nie prowadzi do wyższego zagrożenia dla człowieka czy też środowiska aniżeli standardowe organizmy (tekst oryginalny: „(…) According to the projects' results, there is, as of today, no scientific evidence associating GMOs with higher risks for the environment or for food and feed safety than conventional plants and organisms…”). Warto zapoznać się z dokumentacją naukową i uzasadnieniem tego stwierdzenia, co zawarte jest w dwóch opasłych tomach dostępnych bezpłatnie w internecie: A decade of EU-funded GMO research (2001-2010): http://ec.europa.eu/research/biosociety/library/brochures_reports_en.htm EC-sponsored research on Safety of Genetically Modified Organisms (1985-2000) oraz http://ec.europa.eu/research/quality-of-life/gmo/.
W trzecim akapicie tekstu Autorzy piszą o Bacillus thuringiensis zapominając, że przez lata był i nadal jest to preparat zalecany przez ekologów, natomiast w sposób bezzasadny podkreślają pokrewieństwo do … wąglika. Jest to z pewnością doskonały przykład socjotechniki i straszenia Czytelnika. Należy jeszcze dodać, że żywa bakteria z pewnością jest bardziej groźna aniżeli izolowany fragment DNA. Ale tego stwierdzenia nie ma w tekście.
Kolejny akapit dotyczy alergenności w efekcie „… wprowadzenia genu orzecha brazylijskiego…” do soi. Oczywiście zwrot „gen orzecha” jest całkowicie błędny merytorycznie i przeciętny student biotechnologii nie zdaje egzaminu za takie sformułowanie. Inną sprawą jest to, że takiego preparatu nikt nigdy nie wprowadził na rynek.
Autorzy poprawnie podają, że na rynek USA wprowadzono żywność GM w 1996 r. Wyjaśniają również, że właśnie w tym roku populacja pszczół zmalała o 40%. Wniosek prosty i zasadniczo odmienny od sugestii Autorów – inne czynniki niż GMO (np. muszki Apocephalus borealis, wirusy, pasożyty jak
Nosema Cerance czy Nosema Apis) są przyczyną ginięcia pszczół, co rzeczywiście jest ogromnym współczesnym problemem i wielkim zmartwieniem naukowców i pszczelarzy.
Doskonałym przykładem manipulacji danymi jest informacja o niewątpliwie tragicznych samobójstwach wśród ludności hinduskiej. Autorzy podają: „…samobójstwo 15 000 farmerów z regionu Andhra Pradesh i Maharasthra w ciągu kilku lat…”. Kilka lat to 5 do 9 lat; przyjmijmy 9 lat. Te dwa stany Indii zamieszkuje łącznie ok. 188 mln ludzi, czyli jest to ok. 8 samobójstw rocznie na 1 mln mieszkańców. W Polsce w 2009 r. mieliśmy ok. 155 samobójstw na 1 mln mieszkańców [czyli ok. 5 900 dla całego kraju]. Jakie wnioski można wyciągnąć z tych tragicznych liczb? Z pewnością interpretacja prezentowana przez Autorów jest subiektywna.
Autorzy bardzo jednoznacznie stwierdzają, że dokonana modyfikacja genetyczna nie spowodowała zwiększenia plonów. Jest to generalnie słuszny wniosek, bowiem dokonane modyfikacje nie miały na celu zwiększenia plenności [większa liczba ziaren czy też większy ich ciężar], a istotą prowadzonych prac było zmniejszenie strat powodowanych przez szkodniki czy też zmniejszenie robocizny [a przez to obniżenie kosztów], czy też zmniejszenie zużycia chemicznych śródków produkcji rolnej. Wbrew opinii Autorów – producenci rolni właśnie takie efekty obserwują i dlatego powiększa się każdego roku areał roślin genetycznie zmodyfikowanych uprawianych
na skalę wielkoprzemysłową. Przecież konieczne jest rozróżnienie upraw drobnotowarowych i wielkotowarowych. W każdym z tych dwóch zasadniczych przypadków obowiązują inne zasady produkcji i racjonalnej gospodarki.
Ciekawa jest kwestia pewne ogólnego wniosku z danych prezentowanych przez Autorów w odniesieniu do obszaru upraw GM. Otóż nikt nie kwestionuje, że powierzchnia upraw rokrocznie wzrasta o ponad 10%. W 2010 r. wyniosła prawie 150 mln ha w 29 krajach, a produkcją zajmowało się ok. 15 mln rolników. Skoro produkcja stale wzrasta, to prosty wniosek brzmi: to się opłaca. Trudno przyjąć za Autorami, ze wszyscy rolnicy działają na swoją niekorzyść i świadomie narażają się przez kolejne lata na straty, wyłącznie w tym celu, aby koncerny miały zyski. Podobne jest rozumowanie w odniesieniu do efektów monokultury soi: upadek wielu działów gospodarki rolnej. Jeżeli soja jest tak zła i niekorzystna – to dlaczego ciągle wzrasta obszar jej upraw? Wszyscy producenci rolni nie dostrzegają tych ogromnych zagrożeń, o których piszą Autorzy, w trosce o …? O co? O gospodarkę Brazylii? Natomiast te obserwacje i dywagacje nie mają związku z inżynierią genetyczną.
W tym tekście przedstawiłem jedynie uwagi do dwóch stron tekstu. Jednakże z całym przekonaniem chcę stwierdzić, że agrobiotechnologia nie jest uniwersalnym panaceum. Najwięksi optymiści sądzą, że rośliny GM mogą zająć ok. 20-30% ogólnego areału. Nie zawsze, nie w każdych warunkach, nie dla każdej uprawy, nie wszyscy rolnicy uznają te rozwiązania za korzystne i właściwe. Ostateczna decyzja należy zarówno do konsumentów jak i do producentów, wykształconych i potrafiących samodzielnie podjąć decyzję. Jednocześnie należy dodać, że każdy producent jest także konsumentem.
Koncepcja stworzenia z Polski „strefy wolnej od GMO” (taka teza nie jest jednoznacznie sformułowana w tekście, ale taki wniosek nasuwa się samoistnie z lektury) jest całkowicie pozbawiony sensu, zarówno z przesłanek ekonomicznych, jak i naukowych czy też prawnych. Polska jest członkiem wielu organizacji międzynarodowych, takich jak Światowa Organizacja Handlu [WTO], co zobowiązuje nas do prowadzenia uczciwego handlu i otwartych granic, a wszelkie restrykcje muszą mięć uzasadnienie naukowe, co zawarte jest w międzynarodowych porozumieniach prawnych, które są nadrzędne w stosunku do praw narodowych [a tym bardziej opinii pojedynczych osób]. Jednocześnie dobre prawo winno być oparte na podstawach reproduktywnych wyników naukowych oraz możliwe do egzekucji. Założenie, że poprzez straszenie można powstrzymać postęp nauki, techniki i innowacji już wielokrotnie było prezentowane i zawsze okazywało się błędne.
W kolejnym wydaniu redakcja opublikuje „stanowisko wraz z uzasadnieniem” Komitetu Biotechnologii PAN opracowane w styczniu 2012 r. Materiał autorstwa Piotra Węgleńskiego i Tomasza Twardowskiego opracowany został w wyniku krytycznej i twórczej dyskusji. Przyjęty został przez Komitet jako reprezentujący polskie środowisko biotechnologów.

Tomasz Twardowski 

Instytut Chemii Bioorganicznej PAN, Poznań