Intensywne odmiany traw w nowoczesnej gospodarce pastwiskowej

Roman Łyszczarz
Pracownia Łąkarstwa, Wydział Rolnictwa i Biotechnologii, UTP w Bydgoszczy

 

To jeden z najtrudniejszych tematów jakie w ostatnich latach opracowywałem. Nie sposób go całkowicie ogarnąć. Wymaga bowiem stałej aktualizacji wiedzy związanej z bieżącą rejestracją nowych odmian, a także z bardzo ograniczonymi informacjami o ich cechach użytkowych. W związku z tym trudno jest wypowiadać się nawet na temat możliwości w pełni świadomego ich wykorzystania.

 

 

Tematu z pewnością nie wyczerpię, choć pasjonuje mnie od kilkudziesięciu już lat. Kryje w sobie przynajmniej dwa intrygujące zagadnienia. Pierwsze odnosi się do odmian intensywnych, a więc wnoszących największy postęp w produkcji pasz, a drugie do nowoczesnej gospodarki pastwiskowej. Podejmując się próby opracowania tego tematu należy stwierdzić, że wykorzystanie intensywnych odmian ma uzasadnienie jedynie w nowoczesnej gospodarce pastwiskowej. Czy możemy się takową pochwalić w Polsce? Z pewnością nie! Przecież pastwiska w naszym kraju, tylko w niewielkim stopniu, pokrywają potrzeby żywieniowe zwierząt.

 

 


U progu tego tysiąclecia jedną z wiodących idei międzynarodowej konferencji nt. pastwisk było hasło Rien de nouveau en domaine de pâturages?, co w moim rozumieniu znaczy Nic nowego w dziedzinie pastwisk? Teza przekorna i prawie prawdziwa. Nie miała jednak charakteru oznajmującego, chociaż jeden i drugi jej sens ma głębokie uzasadnienie. Wszelkie zaniedbania w gospodarce pastwiskowej są w stanie wyeliminować korzystne efekty nowych odmian (Fot. 1.). A twórcy odmian, tak samo jak artyści lokują w nich najlepsze doświadczenia, wiedzę, umiejętności i pragną by ocena ich pracy była najwyższa, by produkcyjne efekty eksponowane były w optymalnych warunkach. Czy wszystkim udaje się wprowadzić do produkcji odmiany, by można określić ich rzeczywistą wartość gospodarczą? Z pewnością nie, choć wielu uważa, że są one najlepsze, przynajmniej należą do grona najlepszych.
By omówić istotę tego tematu należy jednoznacznie określić, które z gatunków nadają się do użytkowania pastwiskowego. Z pewnością najważniejszym, nazywanym przeze mnie „pierwszorzędowym”, jest życica trwała, zwana rajgrasem angielskim (Lolium perenne L. – Fot. 2.).

W siedlisku posusznym rolę tę pełni kupkówka pospolita. Ważnymi gatunkami uzupełniającymi – „drugorzędowymi” są kostrzewa łąkowa i tymotka łąkowa, a „trzeciorzędowymi” kostrzewa czerwona i wiechlina łąkowa. W ograniczonym stopniu nadają się do wypasu także życica mieszańcowa, życica wielokwiatowa, festulolium oraz mietlica biaława. Wbrew zaleceniom i występowaniu w mieszankach wykluczam z tego zestawu kostrzewę trzcinową. Do gatunków tolerujących, przynajmniej w stopniu zadowalającym, wypas, należą wyczyniec łąkowy i stokłosa bezostna. Ich nasiona są w zasadzie jednak nieosiągalne.
Niewątpliwie najwartościowszą trawą pastwiskową i jedną z najwartościowszych w użytkowaniu kośnym jest niezwykle wymagająca życica trwała. Krajowej ocenie w 2011 r. podlegało 111 jej odmian, w tym 43 pastewne (Tab. 1). Najwięcej było odmian polskich, a wśród zagranicznych dominowały duńskie i holenderskie, a więc z państw przodujących w organizacji i wykorzystaniu pastwisk. W obrębie życicy trwałej zarejestrowane są odmiany di- i tetraploidalne. Z zagranicznych badań wynika, iż krowy mleczne na pastwisku pobierają większe ilości tetraploidów w jednym kęsie, w jednej godzinie, przy czym czynią to w mniejszej ilości kęsów (Rys. 1). Dzieje się tak dlatego, że odmiany tetraploidalne mają delikatniejsze, łatwiejsze w pobieraniu blaszki liściowe (Fot. 3.). Charakteryzowały się przy tym niższą o 4,05% ilością celulozy, a także – co niezwykle ważne – wyższą o 10,5% koncentracją cukrów rozpuszczalnych oraz o 3,63% strawnością włókna surowego. W efekcie w ciągu dnia krowy pobierały na takich pastwiskach o 7% więcej suchej masy w porównaniu z odmianami diploidalnymi. Poza tym skrajne różnice w pobieraniu ilości biomasy pomiędzy odmianami diploidalnymi wynosiły 11, a tetraploidalnymi zaledwie 6%. W Krajowym Rejestrze wpisanych jest aktualnie 27 odmian tetraploidalnych życicy trwałej. Odmiany tetraploidalne dominują także u innych tzw. „słodkich traw” takich, jak życica wielokwiatowa i mieszańcowa. I z tego punktu widzenia ich rola jest niezwykle korzystna, nie tylko w gospodarce pastwiskowej.


Kolejnymi kryteriami wpływającymi na znaczenie odmiany jest z pewnością ich stabilność w runi, potencjał produkcyjny i rozkład plonowania w sezonie pastwiskowym. W tym zakresie przewagę mają odmiany wcześniejsze i średniowczesne. Niestety, szybki dostęp do tych informacji jest prawie niemożliwy. Zatem wiedzy tej rolnik nie może wykorzystać w celowym wyborze odmian. Jeżeli już nawet uda pozyskać się informacje to i tak możliwość zakupu materiału siewnego konkretnych odmian jest prawie niemożliwy.


Znaczenie odmian w intensywnej gospodarce pastwiskowej można najlepiej sprawdzić w siewach jednoodmianowych lub jednogatunkowych – jako mieszaniny odmian o różnej wczesności i pokroju. To z pewnością bardzo rzadkie w Polsce zjawisko. A właśnie takie zasiewy stanowią przykład nowoczesnej gospodarki pastwiskowej, w której rola odmiany jest nieporównywalnie większa niż w mieszankach (Fot. 4.). Wymagają one lepszych stanowisk i doskonalszego zarządzania obejmującego także nawadnianie. W tej sytuacji potrzebne jest komfortowe nawożenie ustalone m.in. na podstawie ilości roślin motylkowatych w runi (Fot. 5.). Do siewów jednogatunkowych nadaje się w zasadzie jeszcze tylko kupkówka pospolita, choć jestem zwolennikiem poprawy jej wartości smakowej poprzez wysiew w mieszance z innymi komponentami, zwłaszcza z wcześniejszymi odmianami życicy trwałej i różnolistkowymi koniczyny białej. Pastwiska powstają w naszym kraju głównie z wysiewu mieszanek, zazwyczaj w kilkugatunkowych kompozycjach. Rola odmian jest więc zdecydowanie mniejsza u pozostałych gatunków, takich jak kostrzewa łąkowa, tymotka łąkowa, wiechlina łąkowa i kostrzewa czerwona. To może i z tego powodu na stronach COBORU nie podano, poza kostrzewą czerwoną ich ploidalności. Można sądzić w związku z tym, że cecha ta nie jest dla ogólnej wartości runi pastwiskowej tak ważna, jak w przypadku życic.


Spośród 10 gatunków, które mogą być wysiewane na pastwiskach w 2011 r. zarejestrowano w Polsce 268 odmian (Tab. 1). W populacji tej są 134 odmiany pastewne. I już ta ilość wskazuje, jak trudno jednoznacznie wskazać, które z nich posiadają cechy wybitnie intensywnych odmian, to jest takich, które w końcowym efekcie przynoszą najbardziej opłacalne efekty produkcyjne i jaki może być konkretny udział każdej z nich.
Powyższe, w znacznej części teoretyczne opracowanie tematu, najlepiej weryfikuje praktyka rolnicza. Rzeczywistą ocenę przydatności odmian w gospodarce łąkowo-pastwiskowej stało się jaskrawo zauważalne na znacznej powierzchni kraju w ostatnich latach po zimach 2009/2010 oraz 2011/2012. Wiosną 2010 r. po ustąpieniu długotrwałej pokrywy śnieżnej trawy na wielu pastwiskach i nowo przesiewanych w ostatnich latach łąkach trwałych, a także na trawnikach zaatakowane były pleśnią śniegową (Microdochium nivale = Fusarium nivale – Fot. 6). Z kolei wiosną 2012 r., po bezśnieżnej i bardzo mroźnej zimie stwierdzono całkowicie przemarzniętą roślinność (Fot. 7.). Najbardziej dotkliwe uszkodzenia były na nowych zasiewach. Zniszczenia, choć bardzo niekorzystne dla rolników, pozwoliły poszerzyć wiedzę na temat ich odporności na stresy. Możliwości w zakresie pełnej oceny odmian były jednak ograniczone. Dotyczyły w zasadzie gatunków oraz odmian, lecz tylko w tych mieszankach, w których stosowano po jednej z gatunku. Pomocne w tej ocenie okazały się badania prowadzone w Katedrze Łąkarstwa UTP w Bydgoszczy zainspirowane przez jednego z prezesów dużych gospodarstw, a dotyczące subtelnego zapytania związanego z rozwiązaniem całkowicie innego problemu: Które z mieszanek są lepsze – krajowe czy z importu? Niejako przy okazji niesprzyjających warunków pogodowych i porażenia pleśnią śniegową wynikało z nich, że występowała ona w największym stopniu w zbiorowiskach ze znacznym udziałem życicy trwałej. W mniejszym zakresie stwierdzono ją na życicy wielokwiatowej i mieszańcowej, festulolium, kostrzewie łąkowej, czerwonej i trzcinowej. Zdecydowanie bardziej odporne były kupkówka pospolita, tymotka łąkowa i wyczyniec łąkowy. Poza tym mniejsze porażenie wystąpiło przy rzadszym zagęszczeniu runi oraz na pędach wyprostowanych i łukowato wzniesionych.

Obserwacje te poczyniono na zbiorowiskach roślinnych ukształtowanych z wysiewu mieszanek o różnym składzie gatunkowym: czterech krajowych (M1, M2, M5, M6) oraz dwóch zagranicznych (M3 i M4). Największe porażenie stwierdzono w runi powstałej z wysiewu zagranicznej mieszanki pastwiskowej (M3 – Rys. 2.), w której życica trwała stanowiła 55%. W drugiej mieszance z importu (M4), z dominującą kupkówką pospolitą (40%) zainfekowanie było około trzykrotnie mniejsze. Tylko na nielicznych pędach kupkówek (dwie odmiany) stwierdzono pleśń śniegową. Choroba obejmowała natomiast całe rośliny życicy trwałej wysianej w 20% ilości. Zdecydowanie najmniejsze nasilenie pleśni stwierdzono w runi ukształtowanej z wysiewu mieszanki wielogatunkowej (M6), w której sianym dominantem była kostrzewa trzcinowa (40%) i rośliny motylkowate (30%). Faktycznie w runi tej najwięcej było kupkówki pospolitej, sianej w ilości 15%. W mieszance tej nie było natomiast życicy trwałej. Dużą odporność na chorobę stwierdzono również w zbiorowisku ukształtowanym z krajowej 8. gatunkowej mieszanki M2, w której znajdowały się obok życicy trwałej (20%) i wielokwiatowej (10%) także tymotka łąkowa (15%), kostrzewy: łąkowa (15%), czerwona (20%) i owcza (10%) oraz koniczyna biała (10%). W mieszance M5 z 30% udziałem życicy trwałej, pomimo 20% ilości kupkówki i w/w gatunków, wysianych w mniejszych ilościach, nasilenie tej choroby było większe. W badaniach wykazano także istotny wpływ wyższego poziomu nawożenia azotem na rozwój choroby, jak również większe zainfekowanie roślin wokół łajniaków. Największe porażenie roślin obniżało istotnie plonowanie importowanej mieszanki M3 z dominacją życicy trwałej w I odroście pastwiskowym (Rys. 3.) i w całym roku użytkowania. W czasie każdego, a najbardziej w czasie pierwszego wypasu, zwierzęta miały do dyspozycji 1,16 ton s.m. – przy niższym poziomie nawożenia azotem, a przy wyższym – 1,36 ton s.m. na 1 ha. Dla porównania na innych obiektach plony te były o kilkaset kg s.m. wyższe (Rys. 3.). Interesującym faktem było również i to, że znaczna część życicy trwałej całkowicie wypadła z runi. Nieliczne pozostałe pędy regenerowały się powoli w kolejnych odrostach, natomiast inne gatunki zdecydowanie szybciej krzewiły się po wiosennym nawożeniu NPK. Po zaniku życicy trwałej pojawiły się puste miejsca, które przy niższym poziomie nawożenia azotem zasiedlała koniczyna biała, a przy wyższym najczęściej mniszek pospolity. Wzrost udziału koniczyny nie spowodował jednak wzrostu plonowania. Wykazano także zdecydowanie większe porażenie tego samego gatunku trawy w mieszankach zagranicznych.

 


Znacznie trudniej było odnieść się do odporności konkretnych odmian życicy trwałej na tę chorobę w przypadku mieszanek z importu. Na opakowaniach nie podano bowiem nazw odmian życicy trwałej w najbardziej wrażliwej mieszance. Informacja na etykiecie ograniczała się do podania jedynie ich wczesności i ploidalności. Nieznajomość nazw odmian nie pozwalała na szybkie jednoznaczne ustalenie informacji z jakiego kraju one pochodzą, kto był hodowcą, roku zarejestrowania, a zatem danych niezbędnych do wyjaśnienia podstawowych informacji związanych z tym tematem. Gdyby je podano można byłoby w przyszłości unikać ich stosowania w rejonach narażonych na opisane stresy. Zaistniała sytuacja nie powinna mieć miejsca i w przyszłości nie należałoby dopuszczać takich mieszanek do obrotu towarowego. W związku z tym warto zadać pytanie: Czy ktokolwiek ponosi za to odpowiedzialność? Wiadomo z pewnością, że konsekwencje odczuje rolnik, hodowca bydła mlecznego i mięsnego oraz innych zwierząt trawożernych.

Podsumowując należy stwierdzić, iż na porażenie pleśnią śniegową i wymarzanie odporniejsze okazały się odmiany w mieszankach polskich. Wśród gatunków najbardziej podatne okazały się niektóre odmiany życicy, ale podatność ta była wyraźnie mniejsza niż u odmian zagranicznych. Poza tym odmiany kupkówki pospolitej z importu charakteryzowały się także zdecydowanie większymi uszkodzeniami mrozowymi w 2012 r. niż odmiany polskie (Fot. 8.). Wyjątkową wrażliwością na mrozy w czasie prawie bezśnieżnej zimy okazały się najlepsze intensywne gatunki z rodzaju życica (Lolium), w tym także najwartościowsza życica trwała. W zasiewach pochodzących z importu była ona całkowicie przemarznięta (Fot. 9.). Odmiany polskie w tym zakresie zdecydowanie lepiej przezimowały. Niech się jednak Czytelnikowi nie wydaje, że odmiany z importu, zwłaszcza kupkówki pospolitej i życicy trwałej w poprawnych warunkach pogodowo-siedliskowych ustępują odmianom naszym w każdym parametrze oceny. W mieszankach z importu tworzyły one zdecydowanie mniejsze kępy, o wyprostowanych i delikatniejszych pędach. Polskie odmiany miały wyraźnie rozłożysto kępowy charakter, a wokół nich występowały puste miejsca, silniej zasiedlane przez chwasty. Najbardziej odporną na degradację botaniczną okazała się ruń powstała z wysiewu mieszanki M4 składającej się w znacznej części z dwóch odmian kupkówki.
Z rozważań tych wynika, że ustalenie roli odmiany nie jest zagadnieniem łatwym. Ocena jest zawsze związana z wielokierunkowym, trudnym do przewidzenia oddziaływaniem wielu czynników. By jednak można pozwolić sobie na pełniejszą analizę przydatności odmian do jakiegokolwiek użytkowania to ich nazwy powinny być podane na opakowaniach. Bez tej informacji, podobnie jak bez poprawnego użytkowania pastwisk, nie ma co zastanawiać się nad intensywnymi pastwiskami i rolą odmian w ich projektowaniu oraz użytkowaniu.
Opisana sytuacja związana z różną wrażliwością gatunków i odmian, szczególnie na wymarzanie zmuszała także do udzielania wskazówek jakimi mieszankami, krajowymi czy zagranicznymi ratować te zasiewy. Ze względu na dostęp do tylko krajowych nasion traw we własnych, autorskich mieszankach wykorzystuję głównie odmiany krajowe lub odmiany dostępne w polskich firmach nasiennych. Byłbym wdzięczy wszelkim firmom krajowym i zagranicznym za podjęcie wspólnej inicjatywy w zakresie weryfikacji tego zagadnienia. Wydaje się, że mógłbym zostać koordynatorem takich działań. Zainteresowane firmy trudniące się dystrybucją gatunków i ich odmian oraz mieszanek zachęcam do współpracy w tym zakresie. Znajdę odpowiednią powierzchnię, by dokonać zasiewów o charakterze łanowym, tak by zainteresowani jakością swojej oferty mogli oglądać ją w konfrontacji z innymi. Firmy proszę jedynie o nieodpłatne przekazanie 5-10 kg partii oferowanych przez nich odmian i mieszanek. To samo dotyczy także odmian lucerny siewnej. Po zimowych jej uszkodzeniach w 2012 r. podjąłem próbę oceny 5 jej odmian w siewach czystych i w autorskich mieszankach z trawami i koniczynami. Sądzę, że nie ma lepszej od niemalże konfrontacyjnej ich oceny w tych samych warunkach użytkowania. Nie ma też pewności, że omawiane warunki się powtórzą. Z pewnością badania takie mają zawsze głęboki sens, bo w fabryce pod gołym niebem, jaką jest produkcja roślinna, zawsze działają nieprzewidywalne czynniki. A ich weryfikacja mogłaby odbywać się na przykład pod patronatem medialnym tego wydawnictwa.