Czy inseminator zapładnia, czy tylko unasienia samicę?

Henryk Pawlak

Poznań

 

Od czasu do czasu, nawet w czasopismach fachowych (niestety, niekiedy także w naszym…) zdarzają się beztroskie lapsusy, mogące niektórych czytelników wprowadzać w błąd. Na przykład, kiedyś jeden z autorów, tryumfalnie donosił, że „już co trzecia locha w kraju jest zapładniana przez inseminatora”, zaś inny autor, pisze że „osoba wykonująca sztuczne zapłodnienie” albo że „gospodarz wzywający fachowca do zapłodnienia krowy”. Natomiast wręcz za kuriozalne można uznać doniesienie autora, o bardzo wysokim cenzusie naukowym, że „odsetek skutecznych zapłodnień krów i jałówek wyniósł w ubiegłym roku … procent”. A jaki był odsetek krów i jałówek, które nieskutecznie zostały zapłodnione? Przecież krowa/jałówka już zapłodniona, po trwającej około 280 dni ciąży, może ją zakończyć albo porodem lub nieco wcześniej – poronieniem.

Pomijam doniesienia codziennych gazet, szczególnie brukowców, goniących za newsami, w których można przeczytać nie tylko o „sztucznym zapłodnieniu”, ale nawet „o dziecku z probówki”. Chociaż…

                Przed paroma laty biolodzy francuscy donosili, że za kilkadziesiąt, a najwyżej za sto lat, kobieta będzie mogła korzystając z egzogenezy¹ podejmować decyzję, czy mające się urodzić dziecko będzie rozwijało się w sposób „klasyczny” w organizmie przyszłej matki, czy w… specjalnej aparaturze wypełnionej syntetycznym płynem owodniowym. W tym swoistym inkubatorze (?), imitującym warunki panujące w żywej macicy, panowałaby precyzyjnie sterowana temperatura, a odpowiednio zaprogramowany komputer naśladowałby ruchy ciężarnej macicy zapewniające płodowi łagodne kołysanie i generowałby odpowiednie bodźce akustyczne. Pępowina byłaby połączona ze sztucznym łożyskiem zaopatrującym płód w składniki odżywcze, ściśle dobrane do jego stadium rozwoju. W końcu, w ściśle zaplanowanym momencie następowałby „poród” (?) polegający na przecięciu pępowiny i wyjęciu noworodka z aparatury.

                Jasne, że ta futurystyczna wizja mająca uwolnić kobietę od trudów ciąży, wywołałaby prawdziwą burzę. Ci zgorszeni grzmieliby, że są to majaki obłąkanych naukowców, zaś inni, doceniający egzogenezę, chwaliliby ją, jako wspaniałą perspektywę dla (wygodnych) kobiet.

Dostęp do wszystkich artykułów archiwalnych znajdujących się na naszym portalu jest możliwy po wykupieniu prenumeraty czasopisma.

Zaloguj się, aby zobaczyć.