Dlaczego Drzymałowie mieszkali w wozie?

Henryk Pawlak

Poznań

 

Pierwszego maja tego roku, po dwunastu latach od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, skończył się okres ochronny na zakup polskiej ziemi przez obcokrajowców. Aby zabezpieczyć przed wykupem przez „obcych” gruntów rolnych, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi napisało projekt ustawy „o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości z zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw”. Ustawa była realizacją zapowiedzi wyrażonej w expose premier Beaty Szydlo o realnej ochronie polskiej ziemi przed niekontrolowanym wykupem. Nowelizacja wprawdzie wprowadza ograniczenia dla cudzoziemców, ale też dla około 90% Polaków. Nic dziwnego, że polscy rolnicy obawiają się „nowej reformy rolnej”.

Mimo woli nasuwa się myśl o wręcz przysłowiowym przywiązaniu polskiego rolnika do ziemi, do swojej własności, często dziedziczonej od kilku pokoleń o tzw. „chłopskim uporze” i przebiegłości równej zagłobowskim fortelom. Taką osobą był Wielkopolanin Michał Drzymała (fot. 1) z Podgradowic, słusznie lub mniej słusznie wypromowany na narodowego bohatera.

                Pod koniec XIX w. nasiliła się toczona od dziesięcioleci germanizacja Wielkopolski pozostającej pod zaborem pruskim. Dotychczasowe, umiarkowane swobody ustąpiły miejsca walce, która była tym trudniejsza, że prowadzono ją pod pozorami legalizacji. Wykupowi ziemi patronowała powołana w 1886 r. Komisja Kolonizacyjna, ale rychło okazało się, że Polacy potrafią wytrwale bronić swego stanu posiadania, a efekt wykupu był co najmniej mierny.

                Dlatego w 1894 r. utworzono organizację do walki z polskością w zaborze pruskim – Ostmarkverein (Związek Kresów Wschodnich), popularnie zwany przez Polaków Hakatą, od pierwszych liter nazwisk jej liderów: Hasemanna, Kennemanna i Triedemanna. Organizacja działała zdecydowanie i bezwzględnie i stale przypominała Niemcom o niebezpieczeństwie… grożącym im od wschodu, od Polski.

                Dla podkreślenia ważności niemieckiej misji osadniczej wzniesiono w Poznaniu, na początku XX w., okazały gmach nakryty kopułą, a forma budynku, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz, podkreślała ważność instytucji (fot. 2). Środkową część, pod kopułą, stanowi monumentalny hol z trzema kondygnacjami otaczających go galerii. Ściany i filary holu wyłożone są

kolorowymi płytami marmuru, a z jego boków odchodzą ozdobne klatki schodowe z witrażami. W zakolach klatek ustawiono wykute w piaskowcu studzienki z grupami rzeźbiarskimi: młodego żniwiarza i dziewczyny oraz starego pasterza i dorosłej kobiety. Podobno rzeźby miały symbolizować cztery pory roku i cztery etapy ludzkiego życia.

Dostęp do wszystkich artykułów archiwalnych znajdujących się na naszym portalu jest możliwy po wykupieniu prenumeraty czasopisma.

Zaloguj się, aby zobaczyć.