„Gaja” straszy konsumentów jajami Borkowskiego

Od kilku lat, zawsze w okresie Wielkiego Postu, a szczególnie w Wielkim Tygodniu” nasila się antyreklamowa akcja skierowana przeciw nie tylko producentom jaj, ale i samym jajom spożywczym. W działaniach tych są szczególnie aktywni tzw. „obrońcy praw zwierząt”, różnej maści ekolodzy i członkowie ugrupowań, propagujących powrót tzw. „trójpolówki”, zazielenienia Polski i tak w ogóle - do natury. Nie bacząc na konieczność wytwarzania odpowiedniej ilości żywności pochodzenia zwierzęcego, zawierającej cenne dla organizmu ludzkiego białka i wielonienasycone kwasy tłuszczowe, nawołują do odnowy i upowszechnienia ekstensywnego, nieopłacalnego chowu zwierząt gospodarskich, a w konsekwencji do produkcji drogich i wcale nie najlepszych produktów żywnościowych.  

 

Prym w tym wiedzie Klub Gaja, który np. dla Portalu Spożywczego (09.04.2014) jest autorytatywnym źródłem informacji o produkcji jaj w Polsce. Autor doniesienia pt. „W 2013 roku w Polsce wyprodukowano 10 mld jaj” ubolewa, że większość z nich została zniesiona w klatkach. Nie wspomina jednak, że są to klatki odpowiadające w pełni przepisom UE, dotyczących zachowania wysokiego dobrostanu dla kur nieśnych.  Tymczasem ten sam Portal Spożywczy, ale z 14.04.2014 r. donosi, że w IV kwartale 2013 r. Inspektorzy Inspekcji Handlowej sprawdzili w sklepach, hurtowniach oraz sprzedawanych luzem na targowiskach 551 partii kurzych jaj, wnosząc - wg UOKiK - zastrzeżenia do 167 partii czyli do 30,3% z nich.  Najczęściej kwestionowano nieprawidłowe oznakowanie (27,5%), z tym że najgorzej były oznakowane jaja oferowane  luzem na targowiskach (68%), które były sprzedawane jako jaja „wiejskie” lub „fermowe” nie informując kupujących o metodzie chowu kur (klatkowy, ściółkowy), klasie wagowej i dacie minimalnej trwałości. Do nabywania i spożywania  właśnie takich jaj, oznaczonych numerem „0” (chów ekologiczny) i „1” (chów na wybiegu),  zachęca Klub Gaja, gdyż „jaja te pochodzą od kur, których dobrostan oraz naturalne zachowania zostały poszanowane”.  Wg jednak orzeczeń Inspekcji Handlowej, wiele z tych jaj, to po prostu „fałszywki”, urągające często odpowiedniemu stanowi sanitarnemu. To, że kury na wybiegu przebywają w ciągu dnia na świeżym powietrzu, mają możliwość swobodnego poruszania się  i poza dostarczoną paszą, same zdobywają pokarm – są wątpliwymi zaletami,  gdyż ptaki w takich warunkach narażone są na dioksyny i czynniki chorobotwórcze  z gleby oraz  powietrza (np. wirus grypy ptasiej) i inne choroby, groźne dla konsumenta. Zastanawiające jest czy Portal Spożywczy,  publikując na swych łamach wewnętrznie sprzeczne informacje uważa się za poważne źródło informacji rolniczych?

            Nie wchodząc w rozstrzyganie kwestii, czy nakręcony reportaż o skandalicznych warunkach chowu niosek w jednej ferm, obrazował stan faktyczny czy też był przemyślną inscenizacją, jeden kurzy trup w wybranej klatce nie powinien nikogo szokować, nie wspominając o jednostkach produkcyjnych liczących kilkaset tysięcy sztuk. To, że obsługa nie wywiązała się ze swoich podstawowych obowiązków, przeglądu codziennego stada na jednej z ferm, nie upoważnia nikogo do wysuwania pochopnych wniosków i rozszerzania ich na wszystkich producentów jaj utrzymujących kury w klatkach, których produkcja stanowi ok. 90% wszystkich zniesionych w kraju. Wyszukiwanie i rozdmuchiwanie takich spraw na pewno nie poprawi kondycji naszego rolnictwa. Mieszkamy w parafiach liczących średnio 25 tys. wiernych i każdej niedzieli,  na mszy świętej, żegnamy modlitwą 2-4 parafian, zatem nic dziwnego, że w liczącej ok. 40 tys. kur odkryto 1 padłą sztukę. Zoopsychologiczne rozważania, które jaja są „szczęśliwe” czy te wyprodukowane w klatkach czy te od „chłopa”, zniesione w niekoniecznie zawsze  czystych gniazdach – są bez sensu. Pisklę kurze wylęgnięte w sztucznie stworzonych przez człowieka warunkach w aparacie wylęgowym, do 17-20 tygodnia życia odchowywane jest w wychowalni na ściółce lub na podłodze rusztowej albo też w klatkach, a potem zostaje przeniesione do kurnika, gdzie w chowie klatkowym przebywa do końca nieśności, czyli ok. 70-72 tygodnia życia. Tymczasem „szczęśliwa” wg ekologów kura, przebywając na wybiegu jest nieustannie zestresowana. Co dziobnie w murawę (o ile takowa jest), to  rozgląda się dookoła czy nie zagraża jej wrona, jastrząb, krogulec, lis, pies czy też człowiek przychodzący z siekierą by wybrać, co bardziej tłustą na niedzielny rosół. Kogut będący w stadku, też kury seksualnie niepokoi, przyczyniając się do skutecznego zapłodnienia jaj. Dziwne, że tu ekolodzy nie mają problemów etycznych i moralnych, gdy gotując takie jajko na miękko, zabijają rozwijający się w nim zarodek. Wszak to kulinarna aborcja. Przechowywanie jaj zapłodnionych, a takie są z reguły „od chłopa”, nawet krótkoterminowe, w niekontrolowanych warunkach środowiskowych, w których temperatura  nie zawsze jest poniżej „zera biologicznego” i nie hamuje rozwoju zarodka, na pewno nie poprawia świeżości i walorów smakowych  jaja od „szczęśliwej” kury.     

            Klub Gaja jest zdegustowany, jak już wyżej wspomniano, produkcją w Polsce ok. 10 mld jaj, dzięki czemu nasz kraj zajmuje szóste miejsce wśród europejskich producentów jaj, z 8% udziałem w całym rynku unijnym. Można zapytać – to dobrze czy źle? Wprost nie chce się wierzyć, że przy takiej produkcji, z roku na rok spada średnie spożycie jaj w Polsce, osiągając w 2012 r. wg IERiGŻ - poziom 166 jaj/mieszkańca. Może marzeniem „ekologów” jest powrót do czasu, kiedy w okresach jesienno–zimowych, przeciętny obywatel mógł spożywać jaja tylko chłodnicze, solankowe lub tzw. „wapniaki” bo na jaja świeże nie było go stać. Ten temat był już przerabiany od okresu powojennego do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy zaczęliśmy modernizować i rozwijać nasze drobiarstwo. Należy nadmienić, że do końca lat siedemdziesiątych, 70% jaj krajowych pochodziło z tak zwanego skupu, od drobnych producentów lub gospodarstw chłopskich utrzymujących „ekologiczne” kury w małych stadkach przyzagrodowych. Następnie jaja były przechowywane i konserwowane dostępnymi metodami na okresy kiedy „szczęśliwe” kury przerywały „złośliwie” nieśność związaną z pauzą zimową. Na szczęście 43% produkcji jaj, jak podaje p. Marek Wcisło z firmy Kompass Poland - wywieziono za granicę , dzięki czemu Polska należy również do liderów  w eksporcie jaj, po Francji, Hiszpanii, Niemczech i Włochach. Może z „czarnym pijarem” dotyczącym polskich jaj, ruszą za granicę nasi „zieloni” informując, że są to jednak bardzo „nieszczęśliwe jaja”, znoszone przez „nieszczęśliwe” kury utrzymywane w chowie klatkowym, nie zdając sobie równocześnie sprawy, że 80% światowej populacji kur nieśnych, utrzymywanych jest właśnie w klatkach?

            Guyonnet na Światowym Kongresie Drobiarskim w Brazylii (2012), w swym referacie powiedział, że jaja są najbardziej uznanym i akceptowanym produktem żywnościowym spożywanym bezpośrednio lub jako surowiec do obróbki kulinarnej. Jajko, otoczone naturalnym opakowaniem – skorupką zapewniającą mu dobrą trwałość, jest wyjątkowo pożywne. Wg FAO od 1990 r. notuje się wzrost spożycia jaj i to od 2% w Beninie i Nigerii do 346% w Myanmar’ze.  Najwięcej jaj zjadają Duńczycy i Japończycy (53g/osobę/dzień). Preferowanie przez konsumentów jaj o brązowej lub białej skorupie, bardziej związane jest z tradycją i kulturą niż z ich wartością odżywczą. Wg Międzynarodowej Komisji Jaj (2011) spożycie jaj o brązowej skorupie waha się od 0% w Iranie do 100% w Republice Czeskiej, na Węgrzech, Irlandii, Portugalii i Nigerii, a stosunkowo mało w Brazylii (2%), Francji (4%), Wielkiej Brytanii i Polsce (1%).  – tego nie jestem pewna, ale się dowiem.

            Prawie 70% konsumentów na świecie wyznaje zasadę „jaja tylko na śniadanie” i w większości krajów średnie spożycie waha się od 2 do 4 jaj/mieszkańca/tydzień. Konsumenci są przekonani, że hasło „jajko i zdrowie” stanowi nierozerwalną całość i znają dobrze zdrowotne walory jaj, bogatych w wysokiej jakości białka, witaminy i składniki mineralne. Na szczęście, nawet wśród kardiologów wygasła nieuzasadniona niczym cholesterolofobia, związana z przekonaniem, że jaja są nośnikiem cholesterolu, powodującego choroby wieńcowe serca i układu krążenia. Obowiązuje w tej chwili anglosaska teza:  „Egg a day is O.K.” (1 jajo/dzień=O.K.)   

            Wg Lagevist i Hess (2011), chęć konsumenta do zapłacenia wyższej ceny za jaja w zależności od metody chowu kur, skorelowana jest dodatnio z jego dochodem, a ujemnie z wiekiem. Autorzy uważają, że „dobrostan zwierząt gospodarskich jest dla wielu osób problemem emocjonalnym, natychmiast zapominanym przy dokonywaniu zakupów”.

Istotnym jest, że żywiąc kury odpowiednią paszą,  można wpływać na poziom w treści zniesionych przez nie jaj, takich odżywczych składników jak witaminy, składniki mineralne, wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega -3 (PUFA), luteiny i inne. Jaja takie, o charakterze nutraceutyków, mają właściwości funkcjonalne i są szczególnie akceptowane przez osoby starsze. Oczywiście, takich jaj nie można uzyskać w warunkach chowu wybiegowego czy ekologicznego lub organicznego. Z licznych przeprowadzonych badań wynika, że przy zakupie jaj, największą rolę nadal odgrywa ich cena, na którą zwraca uwagę ponad 60% kupujących w USA, Australii i innych krajach.

            Na ogół konsumenci mają niewielką wiedzę nt. żywienia i korzyści jakie przynosi funkcjonalna żywność i są bardzo sceptyczni w odniesieniu do informacji dotyczących produkcji żywności. Aby zapobiec skutkom „czarnego pijaru” nt. jakości jaj, należy odpowiednio przeszkolić konsumentów,  by kompleksowo zwiększyć ich interakcję między nimi, a producentami jaj, przemysłem przetwórczym, handlem detalicznym, służbą weterynaryjną i służbą zdrowia. Dużą rolę mają tu do odegrania organizacje producentów jaj, które powinny ruszyć z kontrofensywą przeciwko często kłamliwym,  a  nawet wręcz oszczerczym opiniom rozpowszechnianym przez Klub Gaja i inne temu podobne „zielone” ugrupowania.   Konsument na półkach sklepowych winien mieć dostęp do pełnej oferty jaj spożywczych, pozyskiwanych w różnych metodach chowu tj. w wzbogaconych klatkach, na ściółce bez lub z dostępem do wybiegu oraz w chowie na wybiegu. Na opakowaniach winny znajdować się informacje o dacie minimalnej trwałości jaj, ich klasie wagowej, nazwie producenta lub hurtowni, a numer umieszczony na opakowaniu i skorupie jaj, powinien zawierać informacje dotyczące metody chowu (od 0 do 3), kod państwa (PL – Polska) i weterynaryjny numer identyfikacyjny, czyli kod zakładu produkcji.

            Przypadek ze zdechłą kurą w klatce należy uznać za incydentalny i normalny, bo gdzie nioska  utrzymywana przez całe swe kurze życie w klatce, ma odejść z tego świata? Nie należy sądzić, by w tym przypadku „chwyciło” powiedzenie europosła Kurskiego, że „głupi naród wszystko kupi”. Najczęściej zakupu żywności, a zatem i jaj dokonują kobiety, które mniej emocjonalne, a bardziej racjonalnie podejmują takim przypadku decyzje, a zatem w trudnej sytuacji ekonomicznej, głównym argumentem rozważanym przez nie przy ich zakupie  - będzie cena. Nie kupujmy zatem wg Klubu Gaja „jajek z głową”, ale oznaczone numerem „3” czyli z chowu klatkowego. 

            Mimo rosnącego eksportu jaj, krajowych producentów jaj czeka w najbliższym czasie niespodzianka spowodowana zniesieniem przez UE ceł na towary z Ukrainy. Mimo, że Minister Rolnictwa uważa, że nie zaszkodzi to rolnikom, to jednak należy się spodziewać znacznego napływu do Polski ukraińskich jaj i mięsa drobiowego i to po bardzo konkurencyjnej cenie. Może wówczas ekipy Klubu Gaja udadzą się nad Dniestr i Zaporoże, by zbadać poziom dobrostanu w tamtejszych fermach kur nieśnych i brojlerów.

            Święta, święta i po świętach – miejmy nadzieję , że jaja przestaną być fascynującym tematem medialnym – oby.

 

Ryszard Gilewski, Stanisław Wężyk
AVICONS – Warszawa