Strefa Trzoda

Uwaga na nieuczciwych dostawców prosiąt!

Wojciech W. jest producentem tuczników. Towar w postaci warchlaków kupuje z Holandii, za pośrednictwem firm zajmujących się importem żywych zwierząt do Polski. W sierpniu 2012 roku zakupił 2000 warchlaków od firmy R. Niestety, w momencie rozładunku znajdowały się one w opłakanym stanie. Na jednym aucie znajdowało się 23 440 kg żywego towaru a na drugim 28 800 kg. W czasie transportu z Holandii padło 17 sztuk a 10 było ledwie żywych. Pozostałe zwierzęta miały liczne rany na ciele, powstałe na skutek kanibalizmu. Świnie trzeba było wyciągać z samochodów, gdyż nie miały one siły iść. Hodowca początkowo nie chciał odebrać takiego towaru, ale przedstawicielka firmy R. zapewniła go, że otrzyma pełną pomoc od firmy, w tym rekompensatę za poniesione straty. Przedstawicielka firmy obecna przy rozładunku świadoma była jakości towaru, jaki został dostarczony na fermę pana Wojciecha W. W konsekwencji jednak hodowca otrzymał fakturę za zakup prosiąt wyłączając jedynie 17 sztuk padłych i 10, które znajdowały się w agonalnym stanie. Pozostałe sztuki zostały policzone po normalnej cenie. Faktura płatna była w ciągu 120 dni.

 

 

Kanibalizm u warchlaków był kontynuowany także po wstawieniu na fermę. Nie można było go w żaden sposób załagodzić. Wyssane podczas transportu ogony były nadal odgryzane przez inne osobniki. Hodowca wezwał na fermę lekarza prowadzącego p. Emilię Cz., która sporządziła dokumentację ze zdarzenia – „Zastałam 17 sztuk uduszonych warchlaków leżących przed fermą. Reszta warchlaków była w ciężkim stanie, były bardzo mocno pogryzione, szczególnie uszy i ogony, były wycieńczone i podduszone. 10 sztuk było w stanie bardzo ciężkim. Zostałam poinformowana przez hodowcę i osoby z obsługi, że samochody z warchlakami przyjechały przeładowane, jeden – szczególnie mocno. Podałam amoksycylinę i kolastynę do wody, słabe sztuki dostały w iniekcji leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Pomimo leków i bardzo dobrych warunków zoohigienicznych nasilał się kanibalizm, szczególnie dotyczący ogonów, przez co zaczęły się ostre kulawizny. Po pięciu dniach zmieniłam leki do wody na doxycyklinę i tiamulinę, zaczęliśmy też opryski Virkonem. Słabe sztuki dostawały także leki w iniekcji. Do kojców wrzucaliśmy puste butelki i słomę. Mimo to kanibalizm się utrzymywał.”
Hodowca wezwał także na fermę powiatowego lekarza weterynarii. Lekarz stwierdził, że w takich przypadkach należało nie rozładowywać zwierząt i pilnie wezwać inspekcję weterynaryjną. Ponieważ kanibalizm utrzymywał się ciągle hodowca wraz z lekarzem weterynarii zgłosili problem w firmie importującej zwierzęta podając za powód przeładowanie transportu i niewłaściwe jego warunki. Firma przyjęła zgłoszenie i kilka dni później na fermie pojawił się właściciel firmy z Holandii i jednocześnie właściciel firmy R. importującej warchlaki do Polski. Podobnie jak pracownica firmy R., zapewnił, że dołoży wszelkich starań, aby pomóc przy tym problemie. Na fermę dostarczono specjalne gumki, które po nałożeniu na ogon miały zapobiec kanibalizmowi. Zwierzęta cały czas otrzymywały środki przeciwzapalne i przeciwbólowe. Okazało się jednak, że taka pomoc nie eliminowała problemu. Problem nadal narastał. Od obgryzionych ogonów robiły się ropnie. W czasie trwania tuczu koszty leczenia wyniosły 50 tys. zł. Poza tym 25% świń nie było w stanie osiągnąć wagi rzeźnej. Podczas uboju sporo towaru uległo konfiskatom rzeźnym ze względu na nie spełniający wymogów jakościowych towar. Po otrzymaniu faktury z rzeźni hodowca ponownie zgłosił się do firmy R., po obiecaną rekompensatę. Decyzją przedstawicielki firmy, hodowca miał w całości zapłacić całą jedną fakturę za warchlaki, natomiast od drugiej odjąć 70 tys. złotych.
Jak się później okazało były to tylko słowa. Hodowca z uwagi na poniesione straty nie miał takich pieniędzy. Jedną fakturę zapłacił w całości, a z drugiej odjął 90 tys. zł. W czasie spotkania, które miało miejsce w połowie stycznia 2013 roku właściciel holenderskiej firmy pan V. zaproponował, że hodowca uzyska rabat w postaci 50 tys. zł, ale pod warunkiem że zakupi kolejne prosięta. Wojciech W. nie przystał jednak na tą propozycję, gdyż cena w innych holenderskich firmach była o 40 zł niższa na sztuce. Nie została także przyjęta kontrpropozycja, z ceną o 10 zł niższą. Firma R. kolejny raz obniżyła cenę, tym razem o 5 zł, do 265 zł (przy aktualnej cenie rynkowej 230-240zł, było to jeszcze o 25 zł więcej). W konsekwencji kolejne warchlaki pan Wojciech W. zakupił u innej firmy, co pociągnęło za sobą wezwanie do zapłaty od firmy R. pozostałych 90 tys. zł należności. Wojciech W. w dalszym ciągu nie zaakceptował warunków firmy R. i odpowiedział, że nie zapłaci takich pieniędzy. Sprawa trafiła więc do sądu. W międzyczasie pan Wojciech W. dowiedział się w Inspekcji Transportu Drogowego, iż samochody którymi przewożone były zwierzęta nie mogą ważyć więcej niż 40 ton, tymczasem ważyły one wraz z żywym towarem 50 ton. Niestety ITD teraz nie może nałożyć żadnego mandatu, gdyż mimo istniejących dokumentów potwierdzających wagę samochód nie złapany na gorącym uczynku, nie kwalifikuje się do kary. Można natomiast złożyć doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa, co obecnie jest realizowane. Po wielu pertraktacjach hodowca chciał uzyskać rabat w wysokości 55 tys. zł za całość dostawy, co stanowi pokrycie jedynie kosztów leczenia i adwokata, firma R. jednak zaproponowała ostatecznie 40 tys. zł, jednocześnie traktując swojego klienta na nieodpowiednim poziomie.
Mimo trwającej już ponad 9 m-cy sprawie, ugody dalej nie ma. Rzecz idzie o ogromne pieniądze, których Wojciech W. nie ma, bo nie zarobił na rzucie z powodu ogromnych zaniedbań dostawcy. Mamy nadzieję, że historia ta uchroni naszych czytelników przed podobnymi błędami i ostrzeże przed nieuczciwymi firmami, które łamiąc obowiązujące prawo chcą zyskać jak najwięcej, nie troszcząc się przy tym o swoich klientów. Hodowco, jeśli zauważysz jakieś niedociągnięcia, nie odbieraj transportu, to są Twoje pieniądze! Zgłaszaj podobne sytuacje do Inspekcji Transportu Drogowego i Powiatowej Inspekcji Weterynarii. Zapobiegnie to podobnym sytuacjom w przyszłości, a nieuczciwej firmie takie niecne procedury i niegodne traktowanie klientów, sławy zapewne nie przysporzy! ■

 

Dokumentacja zdarzenia znajduje się w redakcji

© 2020 Pro Agricola dom wydawniczy

Wykryto AdBlocka

 

Utrzymanie tej strony jest możliwe dzięki przychodom z reklam.
Aby móc dalej przeglądać tę stronę, prosimy o wyłączenie AdBlocka.