Strefa Bydło

Wywiad z doktorem Zbigniewem Lachem z Ośrodka Hodowli Zarodowej w Osięcinach na temat testu kiszenia kukurydzy przeprowadzonego w Ośrodku Badawczo Wdrożeniowym OHZ Osięciny Sp. z o.o.

Z doktorem Zbigniewem Lachem rozmawiała Lidia Mazur, Polmass

 

Wysokowydajne bydło odznacza się wysokimi wymaganiami pokarmowymi. Przy ograniczonych możliwościach pobierania paszy szczególnie trudno jest zaopatrzyć zwierzęta w energię, na poziomie odpowiadającym ich wysokim potrzebom. Wzrost potencjału genetycznego krów mlecznych wymaga zmian w żywieniu wysokoprodukcyjnych zwierząt.

 



Lidia Mazur: To wciąż emocjonujące pytanie „stosować inokulanty, czy nie?”. Zdania są podzielone, szczególnie jeśli chodzi o kiszenie kukurydzy. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
dr inż. Zbigniew Lach: Myślę, że najłatwiej byłoby odpowiedzieć na to pytanie osobom, które nie stosowały takiego rozwiązania i nagle je zastosowały. Różnice pewnie zauważono by natychmiast. Niestety, a raczej na szczęście, ja takiego porównania nie mam. Jak tylko sięgam pamięcią wstecz, inokulant zawsze był obecny w naszej praktyce kiszonkarskiej, także w przypadku kiszonki z kukurydzy. Nie możemy sobie pozwolić – my hodowcy – na zignorowanie wyników badań nad kiszonkami i pominięcie rezultatów badań nad wpływem różnych bakterii na proces kiszenia. Wszystkie badania, testy czy obserwacje wskazują, że wspomaganie kiszenia kukurydzy przez bakterie poprawia przede wszystkim jej walory smakowe. Pamiętajmy, że krowa to przecież wytrawny smakosz. Daleko bardziej wybredny niż ja, czy prawdopodobnie Pani. Dodatkowo trudno pominąć fakt rosnącego zainteresowania hodowców, stosujących inokulanty i zarazem założyć, że wydadzą pieniądze nie widząc efektu.
Często słyszę, że kukurydza kisi się sama i jest dobra. Pewnie tak jest. Ale idąc tym tokiem rozumowania, kiszonka z inokulantami będzie lepsza. A przecież lepsze jest wrogiem dobrego.
LM: Czy mógłby Pan wyrazić swoją opinię na temat rezultatów uzyskanych w teście dotyczącym wpływu żywienia krów kiszonką z kukurydzy z udziałem zakiszacza i bez jego udziału na wydajność mleczną?
ZL: Faktycznie, rezultat jest wręcz powalający. Szybko sobie kalkuluję ile mleka mniej mogłoby być u nas w firmie, gdybyśmy zakładali, że kukurydza kisi się sama. To ogromna ilość. Proszę, także pamiętać, że w doświadczeniu kiszenie zarówno z, jak i bez, inokulantów miało miejsce w optymalnych wręcz warunkach – bo w rękawie. Tak świetnych warunków beztlenowych i takiego stopnia ubicia w typowych silosach przejazdowych nie sposób uzyskać. Zatem różnica ta może być jeszcze większa.
Ponad 2 kg mleka więcej w pierwszych dwóch miesiącach podnosi przebieg krzywej laktacji. Należy zatem spodziewać się wyższej wydajności w całej laktacji.
Pani Lidio, porozmawiajmy o kosztach i zyskach. Zróbmy sobie małą kalkulację.
Proszę mi powiedzieć jaki jest – w przybliżeniu – koszt inokulantu, który rekomendujecie Państwo dla kukurydzy?
LM: Koszty inokulantu to 3,20 zł na tonę surowca.
ZL: Rozumiem. Proszę sobie wyobrazić, że przez pierwsze 60 dni laktacji krowa pobiera brutto około 1300-1500 kg kiszonki z kukurydzy (w zależności od masy krowy, jej apetytu, pogody itd.). Zatem dodatkowy koszt to około 4,20-4,80 zł. Uzyskany wzrost 2,46 litra mleka przemnóżmy przez 60 dni. To daje około 150 litrów. Każdy musi podstawić teraz swoją cenę za litr mleka. Przyjmijmy, że wynosi on 1,40 zł. 150 razy 1,4 zł daje kwotę w okolicach dwustu złotych. Połóżmy na jednej szali wagi dodatkowy koszt poniesiony na inokulant czyli średnio około 4,5 zł, a na drugiej 200 zł za mleko. Proszę sobie samej odpowiedzieć, w którą stronę przechyli się szala!
LM: Jakie są inne argumenty przemawiające za stosowaniem inokulantów?
ZL: Pozwolę sobie to przedstawić w ten sposób. Konfrontacja potencjału genetycznego polskich stad ze średnią roczną wydajnością krów pod oceną PFHBiPM – za 2012 rok 7396 kg – wskazuje jednoznacznie, że nie wykorzystujemy potencjału zapisanego w genach naszych krów. Popełniłem kilka lat temu tekst „Geny trzeba nakarmić”. Zagadnienia, które w nim poruszyłem są wciąż aktualne, a kto wie czy nawet nie bardziej aktualne niż wówczas.
Przyczyn rozdźwięku pomiędzy potencjałem produkcyjnym krów zapisanym w ich genach i ich rzeczywistą wydajnością jest zapewne niezmiernie wiele. Mówimy, że jest to problem wieloczynnikowy. Wciąż jednak głównym wątkiem są niedomagania dobrostanu oraz żywienie nieprzystające do krów wysokowydajnych. Coraz bardziej wydajnych. Jeśli myślimy o żywieniu to oczywiście musimy podnieść temat jakości kiszonek. Jestem przekonany, że ograniczone stosowanie dodatków do zakiszania w ogóle, a w szczególności podczas kiszenia kukurydzy jest jedną z przyczyn rozdźwięku pomiędzy potencjałem produkcyjnym zwierząt a ich rzeczywistą wydajnością mleka. Myślę, że możemy spuentować naszą rozmowę zdaniem:
„Hodujemy nowocześnie i szkoda, że często tak samo nie żywimy równie nowocześnie.”


© 2020 Pro Agricola dom wydawniczy

Wykryto AdBlocka

 

Utrzymanie tej strony jest możliwe dzięki przychodom z reklam.
Aby móc dalej przeglądać tę stronę, prosimy o wyłączenie AdBlocka.