Marek Wróbel; A-one Denmark, Dyrektor eksportu
Zagadnienie tuczu kontraktowego od lat budzi wiele kontrowersji. Dla jednych tucz kontraktowy to szansa na stabilizację ekonomiczną, dla innych tucz kontraktowy to zagrożenie w produkcji.
Pojęcie tuczu kontraktowego, rozumiane jest przez współpracę firm – integratorów z producentami tuczników. Na ogół firma finansuje zakup warchlaków, zakup paszy i dostarcza opiekę weterynaryjną. Jest to model współpracy, który bardzo rozwinął się w Stanach Zjednoczonych. W Europie, zauważyć można, że duże koncerny paszowe wykorzystując niestabilną sytuację na rynku trzody chlewnej bardzo mocno interesują się tuczem kontraktowym. Niskie ceny na rynku trzody, jednocześnie przy rekordowo wysokich notowaniach pasz, komponentów paszowych od dłuższego czasu przynoszą duże straty w produkcji. Produkcja w wielu gospodarstwach przynosi tak wielkie straty, że dla zdesperowanych rolników podpisanie umowy na tucz kontraktowy wydaje się jedyną deską ratunku.
Decydując się na współpracę z firmami oferującymi tucz kontraktowy, należy dokładnie zapoznać się z warunkami umowy. Często oferowana cena za wyprodukowanie jednego tucznika nie pokrywa w pełni wydatków związanych z produkcją. Amortyzacja budynków, koszty zakupu ściółki, wywóz gnojowicy, czy wynagrodzenia za wykonywaną pracę nie zawsze są brane pod uwagę do analizy opłacalności tuczu kontraktowego.
Na wszelkiego rodzaju forach, portalach poświęconych produkcji trzody chlewnej, czytamy że kwota jaka pozostaje po odliczeniu wszystkich kosztów to około 20 PLN/tucznika, zakładając jednak że gospodarz dysponuje budynkami, które nie są obciążone hipoteką. Czy w takim wypadku do kosztów stałych wliczona została amortyzacja i remonty związane z utrzymaniem budynku? Natomiast, jeżeli budynek jest nowy i nie wymaga modernizacji, z reguły obciążony jest hipoteką, czy takie koszta zostały dokładnie uwzględnione w kalkulacjach?
Gdyby tucz kontraktowy był tak rentowny z pewnością praktykowany byłby także w innych krajach, takich jak np. Dania, która znajduje się w czołówce producentów trzody chlewnej w Europie.
Struktura produkcji trzody chlewnej w Danii
Rynek duński przetrwał wiele kryzysów na przestrzeni lat. Nigdy jednak nie wprowadzono w Danii tuczu kontraktowego. By odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak się stało, należałoby przyjrzeć się strukturze, jak i znać historię rolnictwa w tym kraju.
Pod koniec XVIII wieku w Danii zawiązywały się spółdzielnie rolnicze, wówczas reformy rolne zmodernizowały strukturę agrarną, w taki sposób, że średniej wielkości gospodarstwo rolne miało być rdzeniem rolnictwa w Danii. Istotne dla ruchu spółdzielczego było również to, że samowłasność od końca XVIII do końca XIX wieku zyskało powszechną popularność.
Cały ten ruch zapoczątkował poważne zmiany w rolnictwie. Najpierw zawiązywały się spółdzielnie mleczarskie, które pozyskiwały maszyny do przerobu mleka na masło, a pozostały po tym procesie produkt, odtłuszczone mleko, służył do karmienia świń. To właśnie w tym okresie nastąpił znaczny wzrost pogłowia świń w Danii. W ślad za spółdzielniami mleczarskimi poszły zakłady ubojowe, które także zawiązały spółdzielnie rzeźnicze.
Pierwsza spółdzielcza rzeźnia trzody chlewnej znajdująca się w Horsens szybko znalazła naśladowców, jednak w przeciwieństwie do organizacji sektora mleczarskiego rozwijał się także prywatny przemysł ubojowy. Po 1887 roku wybuchła zaciekła wojna cenowa pomiędzy sektorem spółdzielczym a prywatnym, która doprowadziła w latach 1890-1891 do przeprowadzenia negocjacji i określenia zasad prowadzenia polityki cenowej. W 1890 r. działało 10 spółdzielczych rzeźni trzody chlewnej, które ubijały tyle świń ile stanowiło 33% zwierząt kierowanych na eksport.
Przed wybuchem I wojny światowej ruch spółdzielczy w Danii osiągnął bardzo znaczący zasięg. Dominowały spółdzielnie mleczarnie i ubojnie trzody chlewnej, a dużą rolę w obrocie surowcami i produktami rolnymi odgrywały firmy skupowe i marketingowe. Typowy duński rolnik był w tym czasie członkiem wielu spółdzielni, a ruch spółdzielczy był integralną częścią kultury stowarzyszeń, która stała się charakterystyczną cechą duńskiej społeczności wiejskiej.
Od połowy lat pięćdziesiątych nastąpił rozwój, który doprowadził do radykalnej racjonalizacji strukturalnej. Do tego czasu struktura ruchu spółdzielczego pozostała w dużej mierze niezmieniona od czasów sprzed 1914 r., opierając się na sporej ilości mniejszych jednostkach lokalnych (mleczarnie, lokalne stowarzyszenia), które współpracowały w większych organizacjach.
Rozwój spółdzielczości rolniczej w Danii od połowy lat 90. charakteryzował się koncentracją firm w sektorze towarowym, gdzie w 1999 r. DLG przejęło FAF (Fyens Andels-Foderstofforretning), farmę mleczarską, w której MD Foods połączyła się z Kløvermælk w tym samym roku oraz sektor rzeźni, w którym Danish Crown połączył się z Vestjyske Slagterier w 1998 i Steff-Houlberg w 2002.
Od 1997 roku duńskie spółdzielnie w coraz większym stopniu zaczęły współpracować ze szwedzkimi spółdzielniami albo w formie faktycznego tworzenia spółek, jak na przykład po połączeniu MD Foods z Arla do Arla Foods w 1999 r., albo poprzez otwarcie się na członkostwo ponad granicami państwowymi. Firmy Arla Foods, Danish Crown i DLG są absolutnymi liderami w swoich branżach (odpowiednio zakłady mleczarskie, rzeźnie i spółdzielczy sektor towarowy).
Firmy takie jak Danish Crown czy Tican w pewnym stopniu finansują zakupy warchlaków producentów tuczników. Kwota za warchlaki rozliczana jest w momencie sprzedaży tuczników z 4-7% marżą.