Zagadnienie tuczu kontraktowego od lat budzi wiele kontrowersji. Dla jednych tucz kontraktowy to szansa na stabilizację ekonomiczną, dla innych tucz kontraktowy to zagrożenie dla własnej produkcji.
Pojęcie tuczu kontraktowego, rozumiane jest jako współpraca firm – integratorów z producentami tuczników. Na ogół firma finansuje zakup warchlaków, zakup paszy i dostarcza opiekę weterynaryjną. Jest to model współpracy, który bardzo rozwinął się w Stanach Zjednoczonych. W Europie, zauważyć można, że duże koncerny paszowe wykorzystując niestabilną sytuację na rynku trzody chlewnej bardzo mocno interesują się tuczem kontraktowym. Niskie ceny na rynku trzody, jednocześnie przy rekordowo wysokich notowaniach pasz, komponentów paszowych od dłuższego czasu przynoszą duże straty w produkcji. Produkcja w wielu gospodarstwach przynosi tak wielkie straty, że dla zdesperowanych rolników podpisanie umowy na tucz kontraktowy wydaje się jedyną deską ratunku.
Decydując się na współpracę z firmami oferującymi tucz kontraktowy, należy dokładnie zapoznać się z warunkami umowy. Często oferowana cena za wyprodukowanie jednego tucznika nie pokrywa w pełni wydatków związanych z produkcją. Amortyzacja budynków, koszty zakupu ściółki, wywóz gnojowicy, czy wynagrodzenia za wykonywaną pracę nie zawsze są brane pod uwagę do analizy opłacalności tuczu kontraktowego.
Gdyby tucz kontraktowy był tak rentowny z pewnością praktykowany byłby także w innych krajach, takich jak np. Dania, która znajduje się w czołówce producentów trzody chlewnej w Europie.
Rynek duński przetrwał wiele kryzysów na przestrzeni lat. Nigdy jednak nie wprowadzono w Danii tuczu kontraktowego. By odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak się stało, należałoby przyjrzeć się strukturze, jak i znać historię rolnictwa w tym kraju.
Zdaniem Poula Quista Iversena z zarodowej fermy Danish Genetics sama incjatywa tuczu kontraktowego jest wbrew polityce działania spółdzielni rolniczych. Dzięki przynależności do spółdzielni, rolnicy zawsze otrzymują właściwą cenę zakupu, jak i sprzedaży. W duńskim systemie rolnym nie ma możliwości, aby wielkie korporacje niebędące własnością rolników przejmowały sektor trzody chlewnej. Natoamist funkcjonowanie w ramach spółdzielni rolnicze daje w pewnym sensie poczucie bezpieczeństwa. Duńscy gospodarze od ponad 100 lat współpracują ze sobą, poprzez spółdzielnie rolnicze, których są udziałowcami. Ruch spółdzielczy zdominował wiele gałęzi produkcyjnych w rolnictwie, takich jak zakłady mleczarskie, ubojnie, mieszalnie pasz czy też firmy zajmujące się transportem i przeładunkiem świń.
Zobacz także: Handel mięsem wieprzowym za 11 miesięcy roku
Dzięki duńskiemu ruchowi spółdzielczemu i budowaniu solidarności udało się zbudować jeden z najsilniejszych sektorów rolnictwa w Europie, który jest własnością samych rolników. Prawo własności do ziemi i sektora produkcji zwierzęcej nadal pozostaje, a międzynarodowe firmy i prywatne fundusze inwestycyjne są w dużej mierze utrzymywane z dala od duńskiego rolnictwa.
Przeczytaj także: Ukryte straty w produkcji świń
Solidarne budowanie „jeden człowiek – jeden głos w ruchu spółdzielczym” przyniosło zdrowy rozwój własnych przedsiębiorstw rolniczych, a wypracowany zysk wraca do rolników zrzeszonych w spółdzielniach, i może stanowić źródło inwestowania we własne gospodarstwo.